Przejdź do głównej zawartości

Albert Einstein: Czy Europa okazała się sukcesem? (1934)

 Żyjemy w dziwnych czasach. Być może przyszły historyk Polski napisze: „W latach 2015-2025 Polska stała się jednym z państw buforowych między Rosją a Europą, politycznie zależnym od Rosji przy pozorach niezawisłości i antyrosyjskiej retoryce mediów rządowych. Praktyka rządzenia zbliżyła kraj do innych państw buforowych: Ukrainy, Mołdawii, Białorusi”.

Albert Einstein miał dystans do własnej osoby, z pewnością nie był jednak „dużym dzieckiem” ani w nauce, ani w polityce. W roku 1934 redakcja amerykańskiego pisma „The Nation” zwróciła się do niego z prośbą o wypowiedź na temat Europy. Uczony czuł się europejczykiem właściwie od początku, od czasów gimnazjalnych w Monachium. Już wtedy przeszkadzał mu niemiecki nacjonalizm, choć była to jego stosunkowo łagodna wersja z czasów Drugiej Rzeszy. Mieszkał we Włoszech, w Szwajcarii, w Austro-Węgrzech, potem znowu w Niemczech. Jeździł stale do Austrii, do Francji, do Belgii, do Holandii. Zawsze opowiadał się za tym, co stanowi najważniejszy wkład Europy do historii, tzn. za prawem do wolności wyrażania poglądów. Być może Chińczycy zbudują wielką cywilizację bez wolności indywidualnej i bez demokracji, ale na razie stworzyli jedynie bardzo opresyjne, choć skuteczne technologicznie państwo, w którym niewielu z nas miałoby chęć żyć. Europa i jej amerykańskie przedłużenia: Kanada i Stany Zjednoczone to wciąż miejsca, gdzie tworzy się najwięcej wszystkiego, co składa się na cywilizację i kulturę, i czego warto bronić.


Albert Einstein, nowojorski rabin Stephen Wise oraz Thomas Mann na premierze antywojennego filmu The Fight For Peace, 1938

W 1934 roku Europa była podzielona bardziej niż kiedykolwiek: we Włoszech panował faszyzm, Niemcy bezwolnie poddawały się kolejnym „reformom” narodowych socjalistów, w Polsce rozkwitały ruchy takie, jak ONR (choć władze sanacyjne potrafiły szybko ich zdelegalizować). Wielu oglądało się na wschód: z daleka mogło się wydawać, że w Związku Sowieckim kapitalizm został przezwyciężony. Einstein znał wady kapitalizmu, lecz nie podzielał takiego złudzenia, nigdy nie wierzył, aby siłą, odgórnie, bez współpracy i solidarności można było zbudować cokolwiek trwałego i wartego trwania.

Humanitarny ideał Europy wydaje się nierozerwalnie związany ze swobodą wyrażania poglądów, z wolną wolą jednostki, z dążeniem do obiektywizmu myśli, nie kierującym się jedynie względami użyteczności, i z popieraniem różnic w sferze umysłu i upodobań. Te wymagania i ideały należą do istoty europejskiego ducha. Nie można owych wartości i haseł dowieść na drodze rozumowej, gdyż dotyczą podstawowych kwestii w podejściu do życia i stanowią punkt wyjścia, który przyjmuje się bądź odrzuca z przyczyn emocjonalnych. Wiem tylko, że popieram je z całego serca i byłoby dla mnie czymś nie do zniesienia należeć do społeczeństwa, które je konsekwentnie odrzuca. Nie podzielam pesymizmu tych, co sądzą, iż pełnia intelektualnego rozwoju możliwa jest tylko na fundamencie otwartego czy skrywanego niewolnictwa. Mogło to być prawdą w czasach prymitywnej techniki, gdy wyprodukowanie tego, co niezbędne do życia, wymagało wyczerpującej fizycznej pracy większości ludzi. W naszej epoce wysokiego poziomu techniki, przy rozsądnie wyrównanym podziale pracy i odpowiednich świadczeniach dla wszystkich, jednostka powinna mieć zarówno czas, jak i siłę, aby biernie oraz czynnie uczestniczyć w najwyższych osiągnięciach umysłowych i artystycznych w takim stopniu, w jakim pozwalają na to jej skłonności i zdolności. Niestety, społeczeństwo nasze jest bardzo dalekie od spełnienia tych warunków. (…)

Czy uzasadnione jest zawieszenie na jakiś czas podstawowych wolności jednostek ze względu na wyższy cel poprawy organizacji ekonomicznej? Pewien znakomity i bystry uczony rosyjski bronił w dyskusji ze mną takiego poglądu, wskazując na powodzenie przymusu i terroru – przynajmniej na początku – w funkcjonowaniu komunizmu rosyjskiego i na klęskę niemieckiej socjaldemokracji po wojnie. Nie przekonał mnie. Żaden cel nie wydaje mi się tak wzniosły, by można nim było usprawiedliwiać tak niegodne metody. W niektórych wypadkach przemoc może szybko usuwać przeszkody, ale nigdy nie okazała się twórcza.



Po raz pierwszy opublikowane 20 grudnia 2017 r.

Komentarze

  1. Czytam ten artykuł kolejny już raz z podziwem i narastającym zdumieniem nad jego aktualnością i trafnością. Dziękuję, korzystając z okazji, za pańskie oba blogi i bezinteresowną pracę "oświeceniową". Uważam ją za formę sztuki. Pomyślności! Emeryt akademicki z Krakowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Hans Christian Oersted (Ørsted) - Odkrycie elektromagnetyzmu (1820)

Wielkie odkrycia zazwyczaj są zaskakujące, choć niekoniecznie całkiem niespodziewane. Jeszcze w XVIII wieku uporządkowano, jak się wydawało, zjawiska elektryczne, tzn. elektrostatyczne, oraz magnetyczne. Były to dwie różne siły, do obu stosować się miało prawo Coulomba: siła oddziaływania między ładunkami (biegunami magnetycznymi) jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między nimi. Ładunki (bieguny) jednoimienne się odpychają, różnoimienne - przyciągają. Magnetyzm różni się od elektryczności m.in. tym, że bieguny magnetyczne występują zawsze w różnoimiennych parach. Matematycznie prawo Coulomba przypominało Newtonowskie prawo powszechnego ciążenia, co sprawiało, że fizykom mogło się wydawać, iż coś głębokiego zrozumieli. W istocie prawo Coulomba dla biegunów magnetycznych jest tylko grubym przybliżeniem, ponieważ nie ma w przyrodzie niczego takiego jak punktowe bieguny magnetyczne (w odróżnieniu od punktowych ładunków, które naprawdę istnieją, np. elektron czy kwarki).  W

Grigorij Perelman, matematyk ze świata równoległego

  Perelman stał się sławny, gdy udowodnił hipotezę Poincarégo, rozstrzygając w ten sposób jeden z najtrudniejszych problemów matematyki. Wprawił następnie w zdumienie media całego świata, nie tylko odmawiając medalu Fieldsa, matematycznego Nobla, ale także nie przyjmując wartej milion dolarów Nagrody Milenijnej za hipotezę Poincarégo. W świecie skoncentrowanym na pogoni za pieniędzmi, gdzie zawsze znajdą się ludzie gotowi zrobić dosłownie wszystko za znacznie mniejsze pieniądze, taki gest wydaje się kompletnie niezrozumiały, podważa sens istnienia tych wszystkich spoconych mężczyzn i kobiet rozmyślających nocami, jak by tu zarobić pierwszy milion. Tym bardziej, że nie chodzi o jakiegoś zamożnego profesora, który prowadzi życie spokojne i wolne od codziennych trosk, lecz o outsidera, żyjącego w petersburskim blokowisku, który sam zrezygnował z wszelkich kontaktów ze światem naukowym, dokonał rzec można intelektualnego samobójstwa, rezygnując ze wszystkich dobrodziejstw ziemskiego raju d